wtorek, 26 lipca 2011

Strzały z Ustki w Biskupinie


16-17 lipca 2011 roku odbył się III Turnieju Łucznictwa Tradycyjnego w Biskupinie. Wśród najlepszych na podium stanął mieszkaniec Ustki, Karol Pisarkiewicz, który wywalczył drugie miejsce..

Na lipcowy weekend (16-17 lipca) zjechali do Biskupina miłośnicy łucznictwa tradycyjnego. Ubrani w stroje nawiązujące do stylistyki dawnych epok, z łukami z najróżniejszych okresów historycznych, prezentowali swe umiejętności w posługiwaniu się pradawną bronią. Powodem tego spotkania był turniej łucznictwa tradycyjnego rozgrywany po raz trzeci w biskupińskim grodzie, zorganizowany przez Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, a personalnie przez Piotra Dmochowskiego i Marka Lewandowskiego. Wśród uczestników  turnieju znaleźli się również ustczanie.
Każdy, kto w tym czasie odwiedził Biskupin, mógł z bliska obserwować wielobarwność tego sportu. Łucznicy posługiwali się różnymi łukami. Niektórzy strzelali z długich łuków prostych (tzw. „long bow”), inni z łuków refleksyjnych przypominających łuki używane przez polskich, tatarskich, mongolskich czy koreańskich jeźdźców. Byli również łucznicy z Chin, prezentujący nieco odmienną technikę strzelania z łuku. Kolorytu całości dopełniał łucznik w tradycyjnym stroju japońskim posługujący się asymetrycznym łukiem yumi.
Podczas przerw w rozgrywanych konkurencjach, wielu turystów robiło sobie zdjęcia z łucznikami, podziwiali ich misterne stroje i podpytywali o szczegóły dotyczące używanego przez nich sprzętu. Szczególnie wielką frajdą dla dzieci była możliwość potrzymania choć przez chwilę łuku podobnego do tego, jakim posługiwał się legendarny Robin Hood.
Widowiskowość konkurencji mogła niekiedy zapierać dech w piersiach. Strzelanie z dużej odległości, ok. 100-120 m, rozgrywane jednocześnie przez całą grupę ponad czterdziestu łuczników było namiastką tego, jak mogła wyglądać bitwa z udziałem tak licznego oddziału łuczników. Gdy jednocześnie w górę wzbija się kilkadziesiąt strzał, by za kilka sekund z furkotem dopaść celu, wrażenie jest ogromne. Słychać świst nadlatujących pocisków, po czym łomot wbijających się grotów w maty, na których umieszczono wizerunki scytyjskich wojowników.
Konkurencje myśliwskie i strzelanie do tradycyjnej tarczy wymagające od łuczników precyzji pozwalały w pełni pokazać ich umiejętności. Wymagające ogromnego skupienia i koncentracji mogły decydować o końcowych wynikach turnieju.
Biskupiński turniej to nie tylko zmagania łuczników. W międzyczasie można było wysłuchać wykładów o łucznictwie eksperymentalnym, o łucznictwie w starożytnym Egipcie czy o łucznictwie angielskim przełomu XIX i XX w.
Bardzo interesujący był pokaz łucznictwa konnego poprowadzony przez Bartosza Ligockiego ze Szczecina i Michała Sanczenko z Białegostoku, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Łucznictwa Konnego, podczas którego łucznik, prowadząc konia jedynie przy pomocy, kolan strzelał do celów prezentując różne techniki, między innymi strzelania zza głowy.
– Pokazujemy różne techniki posługiwania się łukiem z konia, między innymi tureckie „yarmaki” (strzał zza głowy), „mameluk” (na przeciwną stronę konia), „partyjski” strzał do tyłu zza pleców, jak również strzelanie do przeciwnika pieszego ukrytego za tarczą (turecki kałkan) oraz pieszo do galopującego jeźdźca. Jako konni łucznicy staramy nie ograniczać się tylko do jazdy, dlatego też często bierzemy udział w turniejach pieszych. To fantastyczna zabawa, możliwość sprawdzenia swoich umiejętności, podszyta lekką nutką współzawodnictwa z prawdziwymi profesjonalistami. Za rok na pewno przyjedziemy raz jeszcze. Być może większą ekipą – mówi Bartosz Ligocki.
Dzieci mogły również spróbować swoich sił w turniejowych szrankach. Dla nich zorganizowany był specjalny „Mały turniej łuczniczy”.
Wśród zawodników, którzy postanowili sprawdzić swe strzeleckie umiejętności, wystartowało pięć osób z Ustki: Mirosława Wysocka, Karol Pisarkiewicz, Andrzej Graniak, Paweł Graniak i autor tekstu. Turniej wygrał Arkadiusz Ciosek z Płocka. Z wielką satysfakcją przyjęliśmy wiadomość, że na drugim miejscu uplasował się Karol Pisarkiewicz, który niedawno zdobył  drużynowo trzecie miejsce na turnieju łuczniczym w Chinach.
– Swoją przygodę z łucznictwem tradycyjnym rozpocząłem w 2006 roku i od tego czasu wziąłem udział w ponad 80 turniejach łuczniczych, z czego wygrałem 53 – opowiada Karol Pisarkiewicz z Ustki. –  Jestem czterokrotnym zwycięzcą turnieju „O pierścień księżniczki Damroki”, trzykrotnym zwycięzcą turnieju „Miedziane Drzewo” i turnieju łucznictwa tradycyjnego organizowanego w Słupsku. Jestem wicemistrzem Republiki Czeskiej z 2009 roku i mistrzem Litwy z 2010 roku. W tym roku udało mi się przywieźć brązowy medal zdobyty drużynowo na Mistrzostwach Łucznictwa Tradycyjnego w Ledu, Chiny. Wraz z Mirosławą Wysocką, Jurkiem Jackowskim i Piotrem Gonetem reprezentowałem kraj, jak i region słupski na międzynarodowej imprezie, gdzie, według organizatorów, zgłoszonych zostało ponad 300 uczestników 65 narodowości z 45 krajów  – mówi Karol Pisarkiewicz. – Uczestnictwo w najbardziej nobilitującej kategorii Łuk Naturalny na międzynarodowym turnieju stanowiło ukoronowanie mojej działalności, dając sposobność poznania łucznictwa tradycyjnego oraz możliwość sprawdzenia się z najlepszymi. Od czterech lat organizuję na sopockiej plaży patriotyczną imprezę dla upamiętnienia Dnia Niepodległości, będącą turniejem łucznictwa tradycyjnego. Impreza ta organizowana corocznie wpisała się w kalendarz cyklicznych imprez łuczniczych. Przyjeżdżają na nią łucznicy z całej Polski i zagranicy.
Andrzej Graniak, Artur Wosinek
Artykuł ukazał się 22 lipca na łamach „Głosu Pomorza” - Tygodnik Słupski

Brak komentarzy: