
Wczoraj byłem w kinie na „Ile waży koń trojański”... film lekki, miły i przyjemny... i tak nawiązując do miłości głównej bohaterki do babci wspomniałem sobie moją Irenkę... Ten obraz narysowałem mojej Irence, jak miałem kilkanaście lat, pod choinkę... pamiętam, jaka była szczęśliwa, gdy zostałem ministrantem...
1 komentarz:
Hesus rules:)
Prześlij komentarz